Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   177   —

Cornwall.  Czyś wysłał za nim pogonie?
Gloucest.  Wysłałem.
Cornwall.  Jeśli go schwycą, bądź pewny, na przyszłość
Nikomu nowej krzywdy nie wyrządzi.
Wedle twej woli rządź moją potęgą.
A ty Edmundzie, który nam w tej sprawie
Złożyłeś dowód cnót i poświęcenia,
Będziesz na przyszłość moim, bo nam trzeba
Ludzi tak wiernych i tak poświęconych.
Biorę cię z sobą.
Edmund.  Możesz liczyć, panie,
Na wierność moją, jeśli nie na więcej.
Gloucest.  Panie, dziękuję w jego ci imieniu.
Cornwall.  Nie wiesz, dlaczego tutaj przybywamy —
Regan.  W niezwykłą porę, o tak późnej nocy.
Ważna to sprawa, szlachetny Gloucesterze,
W której pragniemy twej zasiągnąć rady.
Odbieram listy od ojca i siostry
O ich niezgodzie; uznałam za dobre
Nie z mego domu przesłać im odpowiedź;
Stąd moje do nich wyprawię poselstwo.
Pociesz się, dobry stary przyjacielu;
Twej nam potrzebnej nie odmówisz rady
W sprawie, najmniejszej zwłoki niecierpiącej.
Gloucest.  Na twe rozkazy, pani, jestem gotów;
Tymczasem przyjmij w mym domu gościnność.

(Wychodzą).


SCENA II.
Przed zamkiem Gloucestera.
(Wchodzą z przeciwnych stron: Kent i Oswald).

Oswald.  Dzień dobry, przyjacielu. Czyś z tego domu?
Kent.  Tak jest.
Oswald.  Gdzie możem postawić nasze konie?
Kent.  W błocie.
Oswald.  Proszę cię, jeśli mnie kochasz, powiedz.