Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   171   —

Znam jego serce. Każde jego słowo
Przesyłam siostrze. Jeżeli go przecie
Chce podejmować ze stu rycerzami,
Mimo wskazanych jej niedogodności —
Oswaldzie! (Wchodzi Oswald).
Listy do siostry gotowe?
Oswald.  Gotowe, pani.
Goneril.  Dobierz kilku ludzi
I dalej na koń! Wyłóż jej szeroko
Wszystkie powody mej niespokojności,
A jeśli możesz, dodaj argumenta
Jeszcze dokładniej myśl mą stwierdzające.
Idź, nie trać czasu i wracaj co prędzej!

(Wychodzi Oswald).

Nie, nie, milordzie, tę mleczną łagodność,
Choć jej nie ganię — przebacz mi otwartość! —
Świat więcej gani, jako brak mądrości,
Niźli pochwala miękkie pobłażanie.
Albany.  Nie wiem, jak wzrok twój daleko przenika:
Za lepszem goniąc często psujem dobre.
Goneril.  Więc —
Albany.  Dobrze, dobrze; czekajmy na skutki. (Wychodzą).


SCENA V.
Dziedziniec przed zamkiem księcia Albany.
(Wchodzą: król Lear, Kent i Błazen).

Król Lear.  Idź naprzód do Gloucestera z tymi listami. Nie mów mojej córce o tem, co wiesz, więcej niż potrzeba, żeby odpowiedzieć na pytania, które ci zada po odczytaniu listu. Jeśli się nie pospieszysz, stanę tam przed tobą.
Kent.  Nie zmrużę oka, póki nie wręczę twojego listu.

(Wychodzi).

Błazen.  Gdyby człowiek mózg nosił w piętach, czyby nie groziło mu odmrożenie?
Król Lear.  Bez wątpienia.