Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   154   —

Regan.  Naszych powinności
Nie ucz nas tylko!
Goneril.  A dołóż starania,
Aby twojego męża nie obrazić,
Który żebraczkę wziął przez miłosierdzie.
Przeciw ojcowskiej zbuntowaną woli
Cios sprawiedliwy dotknął cię niedoli.
Kordelia.  Gdy czas chytrości kryjówki odsłoni,
Hańba dziś tajne kryjówki dogoni.
Bóg daj wam szczęście!
Król Fr.  Czas nam iść, Kordelio.

(Wychodzi Król francuski i Kordelią).

Goneril.  Siostro, niemało mam ci rzeczy do powiedzienia, które dla nas obu są bardzo wielkiej wagi. Zdaje mi się, że ojciec nasz chce się tej nocy stąd oddalić.
Regan.  Niewątpliwie. Udaje się do was; na przyszły miesiąc nasza będzie kolej.
Goneril.  Widzisz, jak zmienna jego starość; a czego byłyśmy teraz świadkami, nowym jest tego dowodem. Zawsze kochał siostrę naszą najwięcej, a sposób, w jaki ją wydziedziczył, jest wyraźnym znakiem obłąkania.
Regan.  Jest to wieku ułomność, choć nigdy nie umiał on być panem siebie.
Goneril.  W najlepszych latach siły i zdrowia zwyczajne mu były te uniesienia. Należy się więc nam przygotować w jego starości nietylko na wkorzenione wady charakteru, ale zarazem na gwałtowne wybuchy niecierpliwości, które zwykle prowadzi z sobą gniewliwa i niedołężna starość.
Regan.  Czekają nas z jego strony kaprysy, podobne do dzisiejszego wygnania Kenta.
Goneril.  Ceremonie pożegnania z królem Francyi zabiorą mu jeszcze niemało czasu, naradźmy się więc spoinie. Jeśli nasz ojciec, przy swoim charakterze, zatrzyma jaką władzę, ostatnie jego rozporządzenia obrócą się na naszą tylko krzywdę.
Regan.  Naradzimy się o tem później.
Goneril.  Musimy coś postanowić, póki pora. (Wychodzą).