Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   121   —

Rozkaz nadziany mnogich przyczyn wątkiem
Zbawienie Danii, Anglii bezpieczeństwo,
Takie z mem życiem złączone straszydła,
Że głowę moją, bez najmniejszej zwłoki,
Nie tracąc czasu, by topór zaostrzyć,
Po odczytaniu uciąć należało.
Horacyo.  Byćże to może?
Hamlet.  Oto list królewski,
W wolniejszej chwili możesz go odczytać.
Chcesz teraz słyszeć, co potem zrobiłem?
Horacyo.  Powiedz mi, proszę.
Hamlet.  Pośród bandy łotrów,
Zanim mózgowi powiedziałem prolog,
On sam już wielką rozpoczął grać sztukę.
Siadłem, list nowy pięknie napisałem.
Słyszałem nieraz, jak nasi statyści
O pięknej ręce z przekąsem mówili,
I żeby sztuki pisania zapomnieć
Niemało sobie kłopotu zadałem:
Sztuka ta przecie była mem zbawieniem.
Mamże ci teraz całą treść powiedzieć
Mojego listu?
Horacyo.  Powiedz, dobry książę.
Hamlet.  Było to króla naszego zaklęcie,
By hołdownictwa dotrzymała Anglia,
Że jeśli pragnie, aby między nimi
Przyjaźni palma zakwitła bogata,
A pokój, kłosów wiankiem ozdobiony,
Dwóch państw i królów łącznikiem pozostał,
Z dodatkiem innych „jeśli“ wielkiej wagi,
Aby po tego listu odczytaniu,
Bez korowodów dalszych, wydał rozkaz
Oddawców listu na śmierć poprowadzić,
Spowiedzi czasu nawet im nie dając.
Horacyo.  Lecz jakże list twój opieczętowałeś?
Hamlet.  Zrządzenie boże i w tem mi pomogło.
Ojcowski sygnet w mej sakiewce miałem,
Który pieczęci duńskiej za wzór służył.