Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   101   —

Laertes.  Gdzie jest król? Panowie,
Zostańcie w sieniach!
Duńczycy.  Nie, pójdziemy z tobą!
Laertes.  Raczcie nas samych zostawić!
Duńczycy.  Słuchamy. (Wychodzą)
Laertes.  Dziękuję z serca; drzwi tylko pilnujcie. —
Nikczemny królu, o, oddaj mi ojca!
Królowa.  Tylko spokojnie, dobry Laertesie!
Laertes.  Każda krwi kropla, która jest spokojna,
Rogalem ojca, mnie głosi bękartem,
Niepokalane, czyste matki czoło
Piętnuje szpetnym znakiem wszeteczeństwa!
Król.  Co chcesz, Laertes? Dla jakich powodów
Taką olbrzymią twój bunt przybrał postać
Puść go, Gertrudo, nie lękaj się o mnie!
Osoby króla taka strzeże boskość,
Że zdrada wielkie może plany tworzyć,
Ale nie może wykonać ich cząstki.
Powiedz, Laertes, co cię tak zapala?
Puść go, Gertrudo! Odpowiedz, Laertes!
Laertes.  Gdzie jest mój ojciec?
Król.  Umarł.
Królowa.  Nie z rąk jego.
Król.  Pozwól, niech pyta o wszystko.
Laertes.  Jak umarł?
Nie dam się łudzić; do piekła przysięga!
Poddańcza wiaro, do czarnego dyabła!
Do dna otchłani, sumienie, religio!
Drwię z potępienia, bo do tego przyszło,
Że nie dbam ani o świat ten, ni przyszły;
Niechaj się dzieje co chce, mniejsza o to,
Byłem mógł pomścić śmierć mojego ojca!
Król.  Kto ci pomoże?
Laertes.  Własna moja wola,
Nie wola świata; co do moich środków,
Potrafię mało zamienić na wiele.
Król.  Dobry Laertes, jeśli twą jest żądzą
O śmierci ojca prawdy się dowiedzieć,