Warwick. Wierzaj mi, lordzie, dotąd wszystko dobrze:
Lud pospolity tłumnie do nas biegnie.
Lecz kogoż widzę? Clarence i Somerset.
Powiedzcie, czy mam przyjaciół powitać?
Clarence. Ani na chwilę nie wątp o tem, lordzie.
Warwick. Więc pozdrowienie Warwicka przyjmijcie.
Tam gdzie szlachetne serce daje rękę
Na znak miłości, byłaby, mem zdaniem,
Wszelka nieufność nikczemności znakiem;
Inaczej mógłbym myśleć, że mi Clarence,
Brat króla, z zdradną przychodzi przyjaźnią.
Witaj mi, książę! Daję ci mą córkę.
Cóż nam zostaje, jak śród nocy cieniów,
Gdy bez czujności twój brat obozuje,
Gdy się lud jego po miasteczkach rozbiegł,
Gdy ledwo słaba straż przy nim została,
Napaść na niego i wziąć go w niewolę?
Szpiegów mych zdaniem łatwa to wyprawa.
Jak Diomedes dzielny i Ulisses
Wkradli się niegdyś chytrością i męstwem
W namiot Rezusa, aby uprowadzić
Fatalny zaprząg koni z trackiej ziemi,
Tak i my, nocy owinięci płaszczem,
Na straż Edwarda wpadniem niespodzianie,
Pojmiemy króla, nie mówię, zabijem,
Bo myślą moją wziąć go tylko jeńcem.
Wy, towarzysze mego przedsięwzięcia,
Krzyknijcie z wodzem: Niech żyje król Henryk!
Wszyscy (wołają). Niech żyje król Henryk!
Warwick. A teraz idźmy w głębokiem milczeniu;
Niech nam pomogą Bóg i święty Jerzy! (Wychodzą)