Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/346

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jeszcze w kolebce, ziemi tej rokuje
Na przyszłe lata tysiąc błogosławieństw.
W dniach swoich będzie (choć mała z nas liczba
Dni tych doczeka) wzorem dla monarchów
Swoich spółczesnych i wszystkich potomnych.
Królowa Saby nie gorętszem sercem
Szukała pięknej cnoty i mądrości,
Jak ich ta czysta szukać będzie dusza.
Wszystkie urocze majestatu wdzięki,
Które są treścią istot tak potężnych,
Wszystkie przymioty, cnoty towarzysze,
W niej zajaśnieją blaskiem podwojonym.
Prawda jej mamką, a niebieskie cnoty
Radcą jej będą; kochana i groźna
W swoich miłości płomienie roznieci,
Lecz wrogi, głowę z smutkiem pochylając,
Drżeć przed nią będą, jak młócone zboże.
Wszystko, co dobre, róść z nią będzie razem.
Pod jej opieką, w cieniu swej winnicy,
Każdy bezpiecznie będzie jadł, co sadził,
Nucąc pokoju wesołe piosenki.
Ludzie poznają Boga w czystej prawdzie.
Kto się przybliży, od niej się nauczy,
Gdzie prawdziwego droga jest honoru;
Nią, nie krwi cnotą do wielkości dojdzie.
Błogi ten pokój z nią razem nie zaśnie,
Lecz, jak gdy Fenix cudowny ptak kona,
Z popiołów jego nowy wzlata dziedzic,
Równie cudowny, równie uwielbiany,
Tak ona (kiedy niebo ją powoła
Do swojej chwały z tej chmury ciemności)
Temu zostawi swe błogosławieństwo,
Który z jej świętych, czcigodnych popiołów
Wstanie jak gwiazda, i dobiegnie szczytu
Tej samej chwały i w niej się ustali.
Chwała, obfitość, miłość, prawda, postrach,
Służebne tego wybranego dziecka,
I jemu będą jak winnica rosły.