Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/335

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wszystko to pewno dziełem moich wrogów;
Zmień ich, o Boże! Krzywdy ich nie chciałem,
A oni przecie chcą mój skalać honor;
Czekać mi każą dla wstydu za drzwiami,
Swemu koledze, wśród sług i pachołków!
Lecz muszę do ich stosować się woli,
Zbrojny w cierpliwość.

(Pokazują się w oknie na górze król Henryk i Butts).

Butts.  Pokażę ci, panie,
Widok swym dziwem wszystko przechodzący.
Król Henr.  Cóż to?
Butts.  Jak myślę, miłościwy panie,
Podobne sprawy widziałeś już nieraz.
Król Henr.  Gdzie?
Butts.  Tam. Patrz, panie, na wysoki awans
Arcybiskupa, jak za drzwiami Rady
Bandzie lokajów daje posłuchanie.
Król Henr.  To on, przez Boga! W takiże to sposób
Oddają sobie wzajemne honory?
Szczęście, że mają wyższego od siebie!
Myślałem dotąd, że pomiędzy siebie
Tak rozdzielili uczciwość, przynajmniej
Dobry obyczaj, że nigdy nie zniosą,
Aby mąż taki, tak łask moich blizki,
Na ich rozkazy czekał w przedpokoju,
Niby pachołek, co przychodzi z listem.
Jak Bóg jest w niebie, to czyste hultajstwo!
Ale czekajmy! Butts, zasuń firanki,
Wkrótce ciekawe usłyszymy rzeczy. (Wychodzą).

Izba Rady.
(Wchodzą: lord Kanclerz, książe Suffolk, hrabia Surrey, lord Szambelan, Gardiner i Cromwell. Kanclerz zasiada przy wyższym końcu stołu na lewo, zostawiając wyżej siebie puste krzesło zwykle zajmowane przez arcybiskupa Canterbury. Inni zasiadają w porządku po obu stronach; Cromwell najniżej jako Sekretarz).

Kanclerz.  Daj nam wiadomość, mości sekretarzu,
Co dzisiejszego przedmiotem zebrania?