Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Uczonych, wolnych sprawy jej obrońców,
Których kobiecie i niższego stanu
Prawo przyzwala.
Król Henr.  O, tak jest, najlepszych,
A najlepszego moja łaska czeka.
Uchowaj, Boże, by inaczej było!
Gdzie jest Gardiner, nowy mój sekretarz?
Bacz go przywołać, dobry kardynale.
Młody ten człowiek bardzo mi się nadał.

(Wychodzi Wolsey, po chwili wraca z Gardinerem).

Wolsey.  Daj rękę; szczęścia i łaski ci życzę,
Jesteś królewskim sługą.
Gardiner  (na str. do Wolseya).A posłusznym
Rozkazom pana, co mnie podnieść raczył.
Król Henr.  Słuchaj, Gardiner. (Rozmawia z nim na stronie).
Campeius.  Miejsce to dawniej doktor Pace zajmował?
Wolsey.  Tak jest.
Campeius.  Jak mówią, mąż to był uczony.
Wolsey.  I bardzo.
Campeius.  Wierzaj, złe biegają wieści
O tobie nawet, lordzie kardynale.
Wolsey.  O mnie?
Campeius.  Zazdrością, mówią, uniesiony,
Aby na dworze cnotą swą nie urósł,
Ciągle na obcych trzymałeś go ziemiach,
Aż z żalu rozum, potem życie stracił.
Wolsey.  Daj, Panie, duszy jego pokój wieczny!
To chrześcijańskiej wystarczy miłości,
A na szemrzących żywych są sposoby.
Szaleniec na gwałt chciał zostać cnotliwym;
Jego następca mych słucha rozkazów,
A takich tylko przy królu mi trzeba.
Wiedz o tem, bracie, że nie mam ochoty
Znosić cierpliwie opór mych podwładnych.
Król Henr.  Wszystko to przedstaw królowej łagodnie.

(Wychodzi Gardiner).

Blackfriars będzie nam dogodnem miejscem
Na godne takiej mądrości przyjęcie.