Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Więc naprzód! gdzie nas wojna wzywa wściekła,
Razem do nieba, lub razem do piekła!
Co mogę jeszcze do moich słów dodać?
Pomnijcie, komu stawić macie czoło;
Włóczęgom, łotrom, zbiegom i wygnańcom,
Śmieciom Bretanii, chłopom i lokajom,
Z wstrętem przez własną wyplutym krainę
Na rozpaczliwy zamach i śmierć pewną.
Przyszli nas zbudzić ze snu bezpiecznego;
Mieliście ziemie, przychodzą je wydrzeć,
I piękne żony, przychodzą je hańbić.
Kto ich prowadzi? Żebrak, długie czasy
W Bretanii kosztem matki mej żywiony.
Mleczak, co nigdy w życiu swem nie uczuł
Większego zimna jak w śniegu po kostki.
Batem włóczęgów wygońcie za morze,
Wymiećcie z Anglii francuskie łachmany,
Głodnych żebraków, znudzonych żywotem,
Którzyby z głodu już się powiesili,
Gdyby nie miły sen o tej wyprawie.
Jeżeli mamy uledz zwyciężeni,
To niech przynajmniej pobiją nas męże,
Nie te bękarty, na własnych dzielnicach
Przez ojców naszych chłostane, ćwiczone,
W kronikach wiecznej zostawione hańbie.
Damyż im zabrać ziemie, żony nasze,
A córki hańbić? — Lecz słyszę ich bębny.

(Odgłos bębnów w odległości).

Angielska szlachto, naprzód! walczmy śmiało!
Dzielni łucznicy, natężcie cięciwy!
Dodajcie koniom ostrogi! w krwi brodźcie!
Zaćmijcie błękit drzazgami oszczepów!

(Wchodzi posłaniec).

Co odpowiedział lord Stanley? Czy przyjdzie
Ze swoim pułkiem?
Posłaniec.  Królu, przyjść odmawia.
Król Rysz.  Precz z głową syna jego!
Norfolk.  Nieprzyjaciel