Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Radząc mi, żebym z Bogiem się pogodził,
Dlaczegóż, ślepi na własne zbawienie,
Mą śmiercią Bogu wojnę wydajecie?
Wierzajcie, człowiek który was tu przysłał,
Będzie was później za czyn nienawidził.
2 Mord.  Co począć?
Clarence.  Skruchą dusze zbawić wasze.
1 Mord.  Skruchą? Nie, rzecz to tchórzliwych jest niewiast.
Clarence.  A zabić rzecz jest dzikich bestyi, dyabłów.
Widzę w twych oczach iskierkę litości;
Jeżeli twoje nie zwodzi mnie oko,
Stań po mej stronie, o me błagaj życie.
Czyliżby żebrak nie uczuł litości,
Gdyby zobaczył żebrzącego księcia?
Któryż z was, gdyby królewskim był synem,
A był z wolności tak jak ja odarty,
Na widok takich jak wy dwaj morderców
Nie chciałby błagać o litość i życie?
2 Mord.  Odwróć się, książe.
1 Mord.  Bierz, co mam dla ciebie (zabija go).
Jeśli to mało, to jest w drugiej izbie
Beczka małmazyi, w której cię utopię.

(Wychodzi z trupem).

2 Mord.  Krwawy uczynek, krwawo dokonany!
Chętnie, jak Piłat, chciałbym umyć ręce
Z tego strasznego a grzesznego mordu.

(Wchodzi pierwszy morderca).

1 Mord.  Cóż się to znaczy, że mi nie pomagasz?
Doniosę księciu o twojem tchórzostwie.
2 Mord.  Ach, czemuż o tem donieść mu nie możesz,
Żem bratu jego uratował życie!
Powtórz mu moje słowa, weź zapłatę,
Bo ja żałuję, że książę zabity (wychodzi).
1 Mord.  Ja nie żałuję. Idź, obrzydły tchórzu!
A teraz ciało w jakiej schowam jamie,
Póki go książę nie każe pogrzebać.
Raz zapłacony nie mam co tu czekać,
Zanim wieść gruchnie, bezpieczniej uciekać (wychodzi).