Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Czy widzisz? wszystkie swe przechodząc pułki,
Z uśmiechem skromnym dzień dobry im życzy,
Zwie ich: rodacy, bracia, przyjaciele.
Z królewskiej twarzy niktby nie wyczytał,
Że wróg potężną otoczył go armią;
Ni czarna troska, ani noc bezsenna
Lic mu bladością swoją nie powlekła,
Ale z powagą słodką majestatu,
Z jasnym uśmiechem na wypadki czeka.
To też ostatni ciura, drżący wprzódy,
W jego spojrzeniach nowe czerpie męstwo;
Bo króla oko, jak słońce na niebie,
Ożywne ciepło na wszystkich rozlewa,
Strach topi zimny. Oto macie obraz,
Choć niedołężną ręką nakreślony,
Henryka w nocy. A teraz, słuchacze,
Musimy scenę na plac boju przenieść.
Przebaczcie, jeśli pięć lub sześć floretów
Rdzą przejedzonych, w śmiesznym pojedynku,
Wielkie Agincourt imię sprofanuje.
Niech wielkie czyny w myśli wam odkwitną,
Myśl niech małpiarstwo w prawdę zmieni szczytną.

(Wychodzi).




AKT CZWARTY.
SCENA I.
Obóz angielski pod Agincourt.
(Wchodzą: król Henryk, Bedford i Gloucester).

Król Henr.  Niebezpieczeństwo wielkie nam zagraża.
Prawda, Gloucesterze, tem dzielniejszy opór
Musim mu stawić. — Dzień dobry Bedfordzie!
Wszechmocny Boże! i w najgorszych rzeczach
Jest dobroczynny olejek zamknięty,