Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Król Henr.  Nie sądź; jesteśmy wszyscy grzesznikami.
Zamknij mu oczy; zasuń te firanki.
Rozpamiętywać idźmy teraz wspólnie. (Wychodzą).




AKT CZWARTY.
SCENA I.
Kent. Wybrzeże niedaleko Dover.
(Słychać strzały na morzu. Wchodzą ze statku: kapitan, sternik, jego pomocnik Walter Whitemore i inni; z nimi Suffolk i inni panowie jako jeńcy).

Kapitan.  Jasny, wrzaskliwy dzień i niespokojny
Już się do morskich zaczołgał przepaści,
A teraz wilki głośnem budzą wyciem
Smoki ciągnące rydwan nocy czarny,
Które leniwem, śpiącem biją skrzydłem
Umarłych groby, z paszczy ich wilgotnej
Zatrutą ciemność wieją na powietrze.
Wielki czas naszych wprowadzić już jeńców,
A gdy nasz okręt stoi na kotwicy,
Tu się o okup swój muszą ugodzić,
Lub swą krwią piasek nadbrzeżny zrumienić.
Tobie, sterniku, jeńca tego daję,
Pomocnikowi twojemu tamtego,
A ten, (wskazując na Suffolka)
Walterze Whitemore, jest dla ciebie.
1 Szlach.  Powiedz, sterniku, jaki mam dać okup?
Sternik.  Dasz tysiąc koron, lub położysz głowę.
Pomocnik.  Ty dasz to samo, albo koniec z tobą.
Kapitan.  Co? dwa tysiące koron jest za wiele,
A chcecie jednak za szlachtę uchodzić?
Więc gińcie; gardła łotrom poderżnijcie.
Czy życia naszych w tym boju poległych