Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Raczcie wysłuchać mojej odpowiedzi.
Jeślim tak chciwy, tak dumny, przewrotny,
Jak mnie malujesz, dlaczegom tak biedny?
Dlaczego, wierny memu powołaniu,
O wyniesieniu mojem nie myślałem?
Ja pokój burzę? ja, co święty pokój
Kocham nad wszystko, jeślim nie wyzwany?
Nie to, panowie, nie to go obraża,
Nie to książęcia do gniewu zapala;
Ale on jeden chciałby wszystkiem rządzić,
On jeden zostać przy króla osobie:
To w piersiach jego wywołało grzmoty,
Swe oskarżenia dlatego wyryczał,
Lecz wkrótce pozna, żem jest jak on dobry.
Gloucest.  Jak ja? ty dziada mojego bękarcie!
Winchest.  Jak ty, mój panku; bo czemżeś jest, proszę,
Jeśli nie królem nie na swoim tronie?
Gloucest.  Czyż protektorem nie jestem, zuchwalcze?
Winchest.  A jaż nie jestem prałatem kościoła?
Gloucest.  Jak za murami fortecy bandyta,
W których pilnuje skarbów ukradzionych.
Winchest.  Także szanujesz godność mą, Gloucesterze?
Gloucest.  Twoja duchowna godność jest szanowną,
Nie twoje życie.
Winchest.  Rzym temu zaradzi.
Gloucest.  Idź się tam zżymać.
Somerset.  Twoją powinnością
Byłoby, lordzie, miarkować się trochę.
Warwick.  Niechże i biskup nie przechodzi miary.
Somerset.  Milord religię winienby szanować,
I co religia nakazuje, pełnić.
Warwick.  Wielebny biskup winien być skromniejszy:
Spór nie przystoi godności prałatów.
Somerset.  Czemu nie, jeśli święty ich charakter
Jest pokrzywdzony?
Warwick.  Święty czy przeklęty,
Co nam to znaczy? Czyż Jego Łaskawość
Nie jest królestwa tego protektorem?