Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Niechaj ze stawów me wyskoczy ramię,
Bylem szurgota tego tylko skarcił.
Dziewica.  Bądź zdrów! Nie przyszła twa jeszcze godzina;
Muszę Orlean w żywność zaopatrzyć;
Jeżeli możesz, puść się za mną w pogoń;
Szydzę z twej siły. Leczbym ci radziła
Twoich zgłodniałych pokrzepić żołnierzy,
Salisburemu pomódz, by co prędzej
Testament pisał. Przy nas dziś zwycięstwo,
Jak i na przyszłość długo jeszcze będzie.

(Wchodzi do miasta z wojskiem).

Talbot.  Myśl się ma kręci jak koło garncarza;
Nie wiem, gdzie jestem i nie wiem, co robię.
Nie siłą ale strachem czarownica,
Drugi Annibal, wojsko me rozpędza:
Tak pszczoły dymem z ulów wypędzają
A gołębice smrodem z gołębnika.
Dla zaciekłości dogami nas zwano,
Dziś, jak szczenięta, skomląc, uciekamy.

(Krótki alarm).

Lub bój na nowo zacznijcie, rodacy,
Lub na angielskim herbie lwy zatrzyjcie,
A na ich miejsce wyryjcie jagnięta.
Jagnię przed wilkiem nie pierzcha tak trwożnie,
Ni koń, ni woły na widok lamparta,
Jak wy na widok waszych niewolników,
Których tak często gromiliście wprzódy.

(Alarm. Utarczki).

Tak być nie może. Schrońcie się do szańców.
Za waszą zgodą zginął Salisbury,
Skoro nie chcecie śmierci jego pomścić.
Dziewica w mury Orleanu weszła
Mimo oporu i naszych wysileń.
Ach, z Salisburym czemuż nie zginąłem!
Od wstydu chciałbym głowę skryć przed światem.

(Alarm. Odwrót. Wychodzą: Talbot i jego żołnierze).