Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   77   —

Wiem teraz wszystko, wszystkiego dociekam:
To sprzysiężenia dzieło, czarnej zdrady,
Na smutny koniec naszej maskarady.
Jakiś darmojad, lizus, plotkarz plaski,
Co szpiegostwami zarabia na łaski,
Pajac z przywykłym do marszczek uśmiechem,
Na rozkaz bawić was obowiązany,
Nie wiem, jak odkrył wszystkie nasze plany
I wszystkie zaraz wypaplał z pośpiechem;
Gdy wieść przed czasem doleciała dworu,
Zmieniły damy dane im prezenta,
A my prawili, ułudą pozoru,
Zamiast kochankom, znakom komplementa,
Dla naszej hańby i dla naszej zguby
Dwakroć złamali uczynione śluby.
Tak jest, nie wątpię. (Do Boyeta) Czy to ty łaskawco,
Krzywoprzysięstwa tego jesteś sprawcą?
Czy nie ty mierzysz księżniczki buciki,
Twój śmiech i płacz twój jej rządzisz skinieniem,
I tylko jesteś posłusznym jej cieniem,
Talerz jej trzymasz, stroisz jej żarciki?
Czy nie ty pazia pomięszałeś szyki?
Tak jest, ty, panie, to są twoje czyny.
Niech i tak będzie; więc zapisz to sobie,
Że kiedy umrzesz, za pomnik jedyny
Spódnicę na twym zawiesimy grobie.
Boyet.  Tę sprawiedliwość oddać mu należy,
Że rycerz w szrankach pięknie galopuje.
Biron.  Pan ten, jak widzę, na ostre już bieży,
Ale ja, kończąc, z placu ustępuję.

(Wchodzi Łepak).

Witaj nam! z dobrą przychodzisz usługą,
Zrywając bitwę wrzącą już za długo.
Łepak.  Panowie, panie, o! któż mi z was powie,
Czyli wejść mogą trzej bohaterowie?
Biron.  Jakto? trzej tylko?
Łepak.  Nie, nie, wielkie cuda!
Z trzech bohaterów każdy trzech wam uda.