Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   66   —

Dodał śmiałości śmiałemu stworzeniu;
Trąc łokieć, jeden głosem wrzasnął całym:
„Takiej perory nigdy nie słyszałem;“
A drugi znowu, klaszcząc we dwa palce:
„Wiwat! wygrana w tej upartej walce!“
Trzeci z radości skakał i bił w pięty,
Czwarty chciał skoczyć i upadł jak ścięty,
I potem wszyscy w trawie się tarzali,
I tak serdecznie, tak długo się śmiali,
Ze jak za karę za śmiechy niewczesne,
Z ócz im trysnęły żalu łzy bolesne.
Księżnicz.  Więc jesteś pewny, że w te idą szlaki?
Boyet.  A idą strojni, jak jakie cudaki,
Idą przebrani niby za Moskali;
Każdy komplement kochance wypali,
A każdy znajdzie swoją bez trafunku,
Bo ją po swoim pozna podarunku.
Księżnicz.  Tak myślą? dobrze, wkrótce się pokaże:
Wszystkie maskami osłonimy twarze,
A mimo błagań, westchnień i rozpaczy,
Żaden nam końca nosa nie zobaczy.
Ty, Rozalino, weź moje klejnoty,
Król ci miłosne będzie plótł ramoty.
Bierz, spiesz się, twoje oddaj mi w zamianę:
Za Rozalinę przed Bironem stanę.
Niechaj to samo każda z was uczyni;
Niech do fałszywych wzdychają bogini.
Rozalina.  A niech znak każdy jasno w oczy wpada.
Katarz.  Na co ta cała zda się maskarada?
Księżnicz.  Żeby im wszystkie plany pokrzyżować.
Śmiać się przychodzą, myślą z nas żartować;
Lecz nie tak łatwo załapać dziewczyny.
Figiel za figiel — to mój plan jedyny.
Każdy nie swojej serce swe pokaże,
A kiedy później odsłonimy twarze,
Śmiać się będziemy, co gardła nam stanie.
Rozalina.  Gdy tańczyć zechcą, czy przyjmiem wyzwanie?
Księżnicz.  Nie, za nic żadna i nogą nie ruszy,