Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   240   —

O! droga, słuchaj westchnień mej miłości;
W obliczu starca, który kochał kiedyś,
Dłoń twoją biorę, tak miękką jak puchy,
Białą jak puchy, jak murzyna zęby,
Śnieg przez północny wiatr dwakroć przesiany.
Polix.  Co dalej będzie? Jak pięknie ten pasterz
Umywa rękę wprzódy już tak białą!
Ja ci przerwałem; wróćmy do przysięgi:
Pozwól nam słyszeć twoje oświadczenia.
Floryzel.  Więc słuchaj, starcze, i bądź świadkiem moim.
Polix.  Czy i mój sąsiad?
Floryzel.  On i wszyscy ludzie,
Ziemia i niebo i świat nieskończony.
Gdybym był królem wszystkich królów ziemi,
I godnym tego; gdybym był młodzianem
Pięknym, jak nigdy oczy nie widziały,
Prześcignął wszystkich siłą i mądrością,
Bez jej miłości pogardziłbym wszystkiem,
Dla jej usługi poświęciłbym wszystko,
Lub bez niej wszystko potrąciłbym w piekło.
Polix.  Piękna ofiara.
Kamillo.  Żywego uczucia
Słowa dowodzą.
Pasterz.  A ty, córko moja,
Czy masz dla niego równe oświadczenia?
Perdyta.  Nie jestem w stanie, jak on, pięknie mówić,
Ni myśleć piękniej. Na wzór moich uczuć,
Czystości jego tworzę sobie obraz.
Pasterz.  Dajcie mi ręce: zawarta ugoda.
Przy was, nieznani przyjaciele, świadkach,
Moją mu córkę oddaję w małżeństwo,
Z posagiem równym jego posiadłościom.
Floryzel.  Ten posag będzie w cnotach twojej córki.
Bo gdy ktoś umrze, posiadłości moje
Przejdą ogromem wszystkie twe marzenia,
Rozbudzą w tobie podziw nieskończony.
Lecz teraz skończmy układy przy świadkach.
Pasterz.  Daj mi twą rękę; córko, daj mi twoją.