Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   216   —

Na dwór przywołam dobrego Kamilla,
Który jest mężem prawdy i litości:
Bo kiedy we mnie i zazdrość i zemsta
Zbudziły myśli krwawe, on, Kamillo,
Miał być narzędziem mojem, on miał otruć
Polixenesa, mego przyjaciela,
Ale uczciwa jego myśl spóźniła
Gwałtownych moich rozkazów spełnienie.
Gdym za uczynek obiecał nagrodę,
Nieposłuszeństwu śmiercią zagroziłem,
On, i ludzkości i honoru pełny,
Gościowi memu odsłonił me spiski,
Wielką fortunę w Sycylii zostawił,
Rzucił się w odmęt niepewnych przypadków,
Za skarb jedyny honor swój unosząc.
Jak cnota jego przez rdzę mojej błyszczy!
Jak czyny moje przy jego litości,
O, jak są czarne! (Wchodzi Paulina).
Paulina.  O dniu nieszczęśliwy!
Przetnijcie gorset, aby serce moje
Rwąc jego taśmy, nie pękło z nim razem!
I Pan.  Ach, dobra pani, co rozpacz ta znaczy?
Paulina.  Tyranie, jakież dla mnie masz męczarnie?
Koło, pal, ogień, tortury, pieczenie,
Lub gotowanie w ołowiu, oleju?
Stare, czy świeżo wymyślone męki?
Każde me słowo twoich jest najgorszych
Godne katuszy. Patrz, co twa tyrania,
I twoja zazdrość, twoje przywidzenia
Za puste, błahe i dla chłopiąt małych,
Dla dziewczyn, które dziewięć wiosn nie liczą,
Patrz, co zrobiły, a potem oszalej.
Bo wszystkie twoje minione szaleństwa
Tego coś zrobił, są tylko przyprawą!
To nic, żeś zdradził twego przyjaciela —
To tylko dowód niewdzięcznego szału;
I to niewiele, że splamić pragnąłeś
Honor Kamilla podłem królobójstwem;