Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   207   —

A ty, nędzniku, warteś szubienicy,
Że jej języka wstrzymać nie potrafisz.
Antygon.  Każ tylko mężów mnie podobnych wieszać,
Ledwo ci jeden poddany zostanie.
Leontes.  Precz z nią! raz jeden jeszcze ci powtarzam.
Paulina.  Najokrutniejszy, najdzikszy monarcha
Nie może więcej —
Leontes.  Spalić cię rozkażę!
Paulina.  Nie dbam o życie. Nie ten jest kacerzem,
Kto w ogniu płonie, lecz kto ogień nieci.
Nie chcę cię, królu, tyranem nazywać,
A jednak srogość ta przeciw królowej,
Kiedy jedynym występku dowodem
Są wyobraźni twojej przywidzenia,
Tyranią trąci, i przed światem całym
Osławi czyste niegdyś imię twoje.
Leontes.  Przez posłuszeństwo, któreście mi winni,
Precz z tą kobietą! Gdybym był tyranem,
Powiedz, gdzie teraz byłoby twe życie?
Tyranembyś mnie nie śmiała nazywać,
Gdybyś wiedziała, że nim jestem. Precz z nią!
Paulina.  Odejdę sama, — gwałtu nie potrzeba.
Patrz na to dziecię, — dziecię to jest twoje.
Niech jej lepszego Bóg da opiekuna!
Wy, co tak czuli na jego szaleństwa,
Żaden mu ulgi, żaden nie przyniesie,
Nie, nigdy, nigdy! Królu, już odchodzę (wychodzi).
Leontes.  Ty, zdrajco, tyś ją podmowił do tego!
Ha! moja córka! Precz z nią! Antygonie,
Ty, który dla niej tak tkliwe masz serce,
Weź ją natychmiast i oddaj płomieniom.
Tak jest, płomieniom, ty sam własną ręką,
A za godzinę spełnienie rozkazu
Donieś i dowiedź, albo twoje życie
I wszystko twoje w godzinę utracisz.
Jeśli odmówisz, jeśli chcesz koniecznie
Na mą się wściekłość narazić, odpowiedz,
A moją dłonią mózg tego bękarta