Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   197   —

Wedle twych zasług, bo nie chcę przykładem
Dawać powodu, by potem lud prosty
Jednym językiem wszystkie sądził stopnie,
Złamał zapory, które dziś się wznoszą,
Między książęciem, a między żebrakiem. —
Jak powiedziałem, jest cudzołożnicą,
Z kim? powiedziałem, a teraz dodaję,
Że jest zdrajczynią, że za powiernika
Wzięła Kamilla, który dobrze wiedział,
O czemby sama, bez rumieńca wstydu,
Z swym współ-zbrodniarzem wiedzieć nie powinna,
Że jest nierządną jak ostatnia dziewka,
Którą pospólstwo słowy poniewiera,
Ze o ucieczce ich wiedziała wszystko.
Hermiona.  Nie, na me życie, wszystko mi to obce!
Jaki żal, królu, serce twoje ściśnie,
Kiedy się prawda wyświeci, gdy ujrzysz,
Że mnie przed dworem niewinnie osławiasz!
O! królu, wtedy omyłki wyznanie
Ledwo mi zdoła boleść mą zapłacić.
Leontes.  Tu myłki niema; bo jeśli się mylę,
Na takich prawdę fundując podstawach,
Ta wielka ziemia nie zniesie ciężaru
Frygi dziecięcia. Precz z nią do więzienia!
Kto jedno słowo w obronie jej powie,
Ten w oczach moich zbrodni winnym będzie.
Hermiona.  Zła jakaś gwiazda panuje nad światem.
Niechaj cierpliwość będzie tarczą moją,
Aż przyjaźniejsze zejdą znów planety.
Dobrzy panowie, łez na rozkaz nie mam,
Jak płeć ma nasza; brak tej próżnej rosy
Może litości waszej źródło suszy;
Lecz czysta boleść tutaj jest zamknięta,
Której płomienia palącego duszę
Łez żadna struga zalać nie potrafi.
Raczcie mnie, błagam, taką sądzić mysią,
Jaką wam miłość wasza poddać może.
Teraz królewska wola niech się stanie!