Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   112   —

Królowa, z dworem wróżek, za chwilę przybywa.
Puk.  Król sprawia święto pod tą dziś dąbrową;
Miej baczność, by się nie spotkał z królową,
Oberon bowiem cały gniewem pała,
Że pani nasza na pazia wybrała
Królowi Indyi ukradzione dziecię.
Nic piękniejszego nie było na świecie.
Król chciał go gwałtem na swym widzieć dworze,
Pragnął z nim razem harcować po borze,
Ale Tytania, w dziecku zakochana,
Stroi je w kwiaty, a nie słucha pana.
Odtąd też, czy to spotkają się w gaju,
Czy to na smugach, przy jasnym ruczaju,
Spór taki toczą, że raz dwór ich cały
W żołędzi kubki schował się struchlały.
Wróżka.  Jeśli o tobie mój sąd mnie nie myli,
To jesteś duchem pełnym krotofili,
Ludzie cię zowią Robinem Dobrotą;
Ty wiejskie dziewki straszysz twoją psotą,
Ty żarna psujesz, ciebie tylko wini,
Gdy próżno bije masło gospodyni,
Warzone piwo wietrzeje twą sprawą,
Zbłąkany pielgrzym twoją jest zabawą.
Szczęśliwy, kto ci imię daje Puka,
Bo temu służysz, tego szczęście szuka.
Alboż się mylę? Czy to prawda? powiedz.
Puk.  Prawda; ja nocy wesoły wędrowiec,
Z moich się figlów nieraz król śmiać raczy,
Kiedy udanem rżeniem pięknej klaczy
Zwabiam ogiery bobem wytuczone;
Czasami pływam, jak jabłko pieczone
Na piwie kmoszki, a gdy pić zamierza,
Mniemane jabłko w usta ją uderza,
Wszystko się piwo na pierś zwiędłą leje;
Mądra babunia, smutne prawiąc dzieje,
Myśli, żem trójnóg, ale kiedy siada,
Ślizga się trójnóg, jak długa upada,
Wszyscy się śmiejąc, za boki trzymają,