Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   110   —

Pigwa.  Ty będziesz ojcem Pirama, a ja ojcem Tyzby. Ty, Cichy, stolarzu, będziesz grał rolę lwa. Otóż, jak myślę, wszystko rozdzielone.
Cichy.  Czy masz rolę lwa na piśmie? Jeśli masz, to daj mi ją, bo tępo idą mi rzeczy do głowy.
Pigwa.  Musisz ją grać extempore; wszystko się tam kończy na ryczeniu.
Denko.  To dajcie mi także rolę lwa; będę tak ryczał, że się rozradują ludzkie serca, będę tak ryczał, że sam książę zawoła: niech jeszcze ryknie, niech jeszcze ryknie!
Pigwa.  Gdybyś ryczał zbyt strasznie, zlękłaby się księżniczka i jej damy, a nużby zaczęły wrzeszczeć, byłoby to więcej, jak trzeba, żeby nas wszystkich na szubienicę poprowadzić.
Wszyscy.  Dyndalibyśmy wszyscy, każdy syn swojej matki.
Denko.  Prawda, przyjaciele, że gdyby damy potraciły głowy ze strachu, nie zostałoby im więcej rozumu, jak trzeba, żeby nas poprowadzić na szubienicę, ale ja tak głos nastroję, że będę wam ryczał słodziusieńko jak ssący gołąbek, będę tak ryczał, żebyś powiedział, że to słowik.
Pigwa.  Nie możesz grać żadnej innej roli jak Pirama, bo Piram to pan gładkiego oblicza, na jakiego radzi patrzeć ludzie w dzień letniej pogody, pan najmilszy, prawdziwie szlacheckie dziecię, musisz więc koniecznie grać rolę Pirama.
Denko.  Więc dobrze, podejmuję się tej roli. Z jaką brodą byłoby najwłaściwiej wystąpić?
Pigwa.  Z jaką ci się podoba.
Denko.  Albo wezmę brodę koloru słomianego, albo ciemnopomarańczową, albo jasno-purpurową, albo brodę koloru francuskiej czaszki — zupełnie żółtą.
Pigwa.  Niejedna francuska czaszka wcale nie ma włosów grałbyś więc rolę z wytartem czołem. Ale, mości panowie, oto wasze role. Błagam was teraz i proszę i wymagam, żebyście się ich nauczyli do jutrzejszej nocy. Zejdziemy się w pałacowym gaju, o milę od miasta, przy świetle księżyca; tam zrobimy próbę.