konywają najmądrzejszej rzeczy, najciemniejszą, skrytą odkrywają intrygę, której ofiarą padli najpoważniejsi...
Któż sobie może powiedzieć, że zrozumiał świat i ludzi? że jest panem losów swych i życia? Wypadek, wejrzenie, pruszynka jakaś, jedno nic zmienia kierunek, wywołuje, lub gasi uczucia. Radość i smutek zmieniają się dziwacznie, a nigdy, oczekując na jedno, nie możemy być pewni, że nie trafimy na drugie.
Wiele hałasu o nic, gdyby innych świadectw brakło na to, samym tokiem, stylem, pewnością ręki, siłą dojrzałego geniuszu zdradzałoby chwilę, w której je napisał poeta... Naówczas miał już i nabytą wprawę i całą swą potęgę, geniusz, jaki mu Bóg dał, wypielęgnowawszy pracą, ukrzepiwszy doświadczeniem. Nic bardziej szekspirowskiego, napiętnowanego jego znamieniem, nad ten dramat.
Jak rzadko poeta nasz w tragedyi wyłącza zupełnie żywioł komiczny, tak też w komedyi rzadko z samej strony zabawnej i lekkiej bierze życie. Szekspir zawsze jest tym człowiekiem — artystą, dla którego prawda idzie przed sztuką, a raczej jest najwyższym sztuki warunkiem — człowieka i życie maluje, jakimi są, — nie siląc się na obmycie i upięknienie, aby przyzwoiciej wyglądali. Rzekłbyś, że kwiaty wyrywa, których łodyga z jednego końca barwy cudnemi i wonią zachwyca, z drugiej bladymi, nieforemnymi rozplata się korzonkami...
Gdy inni artyści kwiaty ucinają do swoich szklanek, Szekspir bierze je całe, tak jak Bóg stworzył... i w jego ręku też żyją.
Obok niewinnej Hero, stoi rozpustna Małgorzata, obok Benedykta Borachio, Don Juan, Ciarki i Kwaski... Wszystko to razem, kwiatki pachnące i cuchnące korzonki jednej rośliny — charaktery w tym obrazie z nadzwyczajną swobodą i mistrzowstwem są nakreślone — stają od razu całe i pełne, zaledwie się ukazały na scenie. Wszystkie oznaczone wyraziście, pełne życia. Gdybyśmy jednak z pomiędzy nich wybierać mieli, dwa byśmy szczególniej podnieśli — Benedykta i Beatryxy. Są to, w tej wiązance, dwa najdroższe kwiatki, niezmiernego wdzięku, prawdy i uroku młodocianego. Nieskończoną liczbą
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/90
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 80 —