Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   329   —

Stróż.  Chętnie się, ojcze, twą kieruję radą.
Książę.  Więc spiesz się, głowę poślej do Angela.

(Wychodzi Stróż).

Ja list tymczasem do niego napiszę,
Stróż mu go wręczy, w nim go zawiadomię,
Że nagle wracam, że dla ważnych przyczyn
Mój wjazd się odbyć musi uroczyście;
Wezwę go, żeby szedł na me spotkanie
Milę za miasto, do świętego źródła,
Stamtąd ordynkiem, procesyonalnie,
Do bram się miasta wspólnie posuniemy.

(Wchodzi Stróż).

Stróż.  Oto jest głowa, sam mu ją poniosę.
Książę.  Wybornie. Wracaj, jak możesz najprędzej,
Bo chciałbym z tobą pogadać o rzeczach
Dla twego tylko ucha przeznaczonych.
Stróż.  Wrócę niebawem (wychodzi).
Izabella.  (za sceną).Pokój święty z wami!
Książę.  To Izabella; zapewne nadbiega
Pytać, czy przyszło brata przebaczenie.
Nic jednak o jej nie powiem jej szczęściu,
Aby pociecha tem słodszą się zdała,
Im mniej już na nią w swej ciężkiej niedoli
Rachować będzie. (Wchodzi Izabella).
Izabella.  Daruj, dobry ojcze!
Książę.  Dzień dobry, córko czysta i nadobna!
Izabella.  Tem lepszy, gdy go mąż tak święty życzy.
Przysłał namiestnik brata przebaczenie?
Książe.  On go wyzwolił od wszystkich trosk ziemi:
Już głowa jego w domu jest Angela.
Izabella.  To być nie może!
Książę.  To jest jednak, córko.
Mądrości twojej dowiedź cierpliwością.
Izabella.  Biegnę do niego, oczy mu wydrapię.
Książę.  Straż cię nie wpuści przed jego oblicze.
Izabella.  O, biedny Klaudyo! biedna Izabello!
Okrutny świecie! przeklęty Angelo!
Książę.  Wszystkie te żale tobie nie pomogą