Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   318   —

Książę.  Przebaczam, chociaż nieraz pieśni siła
Złe czasem w dobre, dobre w złe zmieniła.

Powiedz mi, proszę, czy się tu nie pytał kto dziś o mnie? O tej właśnie godzinie miałem tu spotkać się z pewną osobą.
Maryana.  Nikt się nie pytał, ojcze: cały dzień tu siedziałam.

(Wchodzi Izabella).

Książę.  Zawsze wierzę twojemu słowu. — Właśnie teraz pora. Oddal się, proszę, na chwilę. Być może, że cię niebawem zawołam w sprawie nie bez korzyści dla ciebie.

Maryana.  Zawsze mnie znajdziesz posłuszną (wychodzi).
Książę.  Witaj mi, siostro, a jakie nowiny
Od uczciwego niesiesz namiestnika?
Izabella.  Ma on ogródek murem otoczony,
Zachodnią stronę osłania winnica,
Prowadzi do niej brama tarcicowa,
Która tym wielkim otwiera się kluczem,
A ten znów kluczyk furtkę ma otworzyć,
Która z winnicy do ogrodu wiedzie;
Tam mu przyrzekłam tajemnie się stawić,
Tam czeka na mnie o głuchej północy.
Książę.  Czy tylko sama zdołasz drogę znaleźć?
Izabella.  Z pilną bacznością na wszystko zważałam,
Gdy szepcząc, z całą grzechu gorącością,
Sam mi dwa razy wszystko czynem wskazał.
Książę.  Czyście na jaki znak się nie zmówili,
Który przy wejściu zdać mu będzie trzeba?
Izabella.  Nie. Wśród ciemności wejść mam do ogrodu,
A tam mój pobyt nie może być długi,
Bo powiedziałam, że mam służebnicę,
Która u bramy na mój powrót czeka
W tem przekonaniu, że tajemna podróż
Jest w brata mego opłakanej sprawie.
Książę.  To wszystko dobrze. Dotąd o tej rzeczy
Jednego słowa nie wie Maryana;
Czas ją objaśnić. Hola, Maryano! (Wchodzi Maryana).
Zabierz znajomość z młodą tą dziewicą,