Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   20   —

Tylkom Fernanda samotnie zostawił.
Powietrze teraz studzi westchnieniami,
A siedząc w dzikim wyspy tej zakątku,
W bolesnych myślach ręce tak załamał.
Prospero.  Coś z żeglarzami i okrętem zrobił?
Co z resztą floty?
Aryel.  Króla okręt stoi
W bezpiecznym porcie, w głębokiej przystani,
Gdzie o północy raz mnie wywołałeś,
Bym do Bermudów, wiecznie kołatanych,
Bieżał po rosę: tam okręt ukryłem.
Wszystkich zebranych pod pokładem majtków,
Potęgą czarów i poprzednią pracą,
W śnie pogrążyłem. Wszystkie inne statki,
Rozsiane wiatrem, zebrały się znowu,
I po bałwanach śródziemnego morza
Płyną z boleścią ku Neapolowi,
Pewne, że okręt widziały rozbity,
I śmierć dostojnej królewskiej osoby.
Prospero.  Spełniłeś rozkaz; lecz nie na tem koniec.
Która godzina?
Aryel.  Południe minęło.
Prospero.  Już blisko drugiej. Odtąd aż do szóstej
Czas, dla nas obu, droższy jest nad wszystko.
Aryel.  Nowa znów praca? Kiedy mnie tak dręczysz,
Pamiętaj także na twe obietnice
Niedotrzymane.
Prospero.  Co fochy te znaczą?
Czegóż się możesz domagać?
Aryel.  Wolności.
Prospero.  Nim czas się spełni? Dość tego!
Aryel.  Pamiętaj,
Żem mnogie, ważne oddał ci usługi;
Żem ci nie kłamał, nigdy cię nie zawiódł,
Służył bez szemrań, bez gniewu; przyrzekłeś
Rok jeden ująć.
Prospero.  Czy więc zapomniałeś,
Z jakich męczarni cię wyswobodziłem?