Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   279   —

Czyli w wybuchu twoich namiętności,
Gdyby czas, miejsce twym sprzyjało żądzom,
Gdyby podszepty twej krwi rozpalonej
Znalazły pewną do celów swych drogę,
O, rozważ, czyli nie uległbyś czasem
Pokusom, które potępiasz w nim dzisiaj,
Czyby cię prawa nie dosięgła srogość.
Angelo.  Inną jest rzeczą pokus być przedmiotem,
A inną rzeczą pokusom tym uledz.
Wiem ja, że nieraz w dwunastu przysięgłych,
O życiu więźnia mających stanowić,
Zasiada stokroć wierutniejszy złodziej;
Lecz sprawiedliwość jawne chwyta zbrodnie;
Rzecz obojętna dla prawa, że złodziej
Złodzieja sądzi. Gdy zobaczę klejnot,
Zapewne skrzętnie podejmę go z ziemi,
Lecz klejnot, który oczów moich uszedł,
Rozgniotę stopą bez myśli i żalu.
To jego winy nie umniejsza wcale,
Że grzech podobny i ja popełniłem,
To może tylko służyć za prawidło,
(Jeżeli kiedy ja, sędzia surowy,
Stanę się winnym podobnego czynu),
Aby ta sama dosięgła mnie kara
Bez żadnych względów. On więc musi umrzeć.
Eskalus.  Niechaj się stanie wedle twej mądrości.
Angelo.  Gdzie stróż więzienia?
Stróż.  Jestem na rozkazy.
Angelo.  Dopilnuj, żeby jutro o dziewiątej
Wyrok spełniono. Daj mu spowiednika,
Niech się na drogę dobrze przygotuje,
Bo to ostatnia jego jest pielgrzymka.

(Wychodzi Stróż).

Eskalus.  I nam i jemu racz przebaczyć, Boże!
Grzech wznosi jednych, innych cnota traci:
Jeden bezkarnie ciągle grzeszyć może,
Inny grzech jeden gardłem swojem płaci.

(Wchodzą: Łokieć, Pianka, Pajac i Straż).