Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   17   —

Miranda.  Boże!
   Warunków posłuchaj i skutków,
I powiedz potem, czy mógł być mi bratem.
Miranda.  Byłoby grzechem źle sądzić o babce:
Szlachetne łona złych rodziły synów.
Prospero.  Słuchaj warunków. Wróg mój zastarzały,
Król Neapolu, przyjmuje ofiarę,
Za roczny haracz i za lenną służbę
Przyrzeka z księstwa mnie i moich wygnać,
Wszystkie honory, piękny Medyolan
Na brata przenieść. Zdrajców zebrał wojsko,
A pewnej nocy do czynu wybranej
Antonio bramy miasta mu otworzył,
I śród ciemności grobowej siepacze
I mnie i ciebie płaczącą unieśli.
Miranda.  Co za niedola! Łez tamtych niepomna,
Zapłaczę teraz; na samo wspomnienie
Łzy mi się kręcą.
Prospero.  Słuchaj jeszcze chwilę,
A wnet przyjdziemy do sprawy obecnej,
Bez której cała byłaby ta powieść
Gadką bez celu.
Miranda.  Dlaczegóż siepacze
W złej nas godzinie nie zamordowali?
Prospero.  Powieść nasuwa słuszne to pytanie.
Droga, nie śmieli (lud mnie nazbyt kochał)
Krwawej pieczęci na czynach swych wybić;
Złe cele farbą nawiedli piękniejszą.
By skończyć, śpiesznie wiedli nas do łodzi,
A o mil kilka czekał na nas statek,
Bez lin, bez masztów, spróchniały, przegniły,
Szczury go nawet opuściły z trwogi.
Tam bez litości rzucili nas dwoje,
Abyśmy z morzem, co groźnie ryczało,
Wspólnie jęczeli, wzdychali z wiatrami,
Które westchnieniem nam odpowiadały,
Współczucia pełne na zgubę nas niosły.
Miranda.  Iluż ci smutków byłam wtedy źródłem!