Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   213   —

o ciebie, jeśli to znaczy o nic się nie troszczyć; chciałbym, żeby to mogło zrobić cię niewidzialnym.
Wiola.  Czy nie jesteś czasem błaznem hrabianki Oliwii?
Pajac.  Nie, panie, hrabianka Oliwia nie ma błazeństw, i nie będzie miała na dworze błazna, dopóki za mąż nie pójdzie, bo błazny tak są do mężów podobne, jak serdele do śledzi: większy z nich, to mąż. Nie, mości panie, nie jestem błaznem, jestem tylko słów jej fałszerzem.
Wiola.  Widziałem cię niedawno na dworze hrabiego Orsyno.
Pajac.  Błazeństwo, mój panie, krąży nad światem jak słońce 1 zarówno wszystkim przyświeca; byłoby mi smutno, gdyby błazeństwo równie często gościło u twojego pana, jak na dworze mojej pani. Zdaje mi się, że widziałem tam twoją mądrość.
Wiola.  Jeśli i mnie myślisz wziąć na fundusz, za wczasu kapituluję. Przyjmij to na szklankę piwa.
Pajac.  Niechże ci za to Jowisz, przy pierwszej ekspedycyi włosów, przyśle brodę.
Wiola.  Powiem ci do ucha, że wzdycham za brodą, choć nie chciałbym, żeby rosła na moim podbródku. Czy pani twoja jest w domu?
Pajac.  (poglądając na pieniądze). Czy ta para nie mogłaby się rozmnożyć?
Wiola.  Bardzo łatwo, byłeś ją trzymał razem, a używał roztropnie.
Pajac.  Chętnie podjąłbym się roli frygijskiego Pandara, żeby sprowadzić Kressydę do tego Troila.
Wiola.  Pojmuję; umiesz żebrać.
Pajac.  Niewielka to sprawa, mój paniczu, żebrać o żebraczkę. Kressyda była żebraczką. Pani moja jest w domu. Powiem jej, skąd przychodzisz; ale kto jesteś i czego żądasz, to nie należy do mojego firmamentu, mógłbym powiedzieć elementu, ale to wyraz od dawna już zużyty (wychodzi).

Wiola.  Dość to człek mądry, by grać błazna rolę,
A na to trzeba dowcipu niemało:
Na czas mieć baczność, na charakter osób,