Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   155   —

Tu stoi para dostojnych magnatów,
A trzeci uciekł, oni ci pomogli.
Za śmierć mej córki dzięki wam, książęta!
Wpiszcie ją między świetne wasze czyny,
Boście ją mężnie spełnili, nieprawda?
Klaudyo.  Nie wiem, jak błagać twojej cierpliwości,
Lecz mówić muszę: ty sam wybierz pomstę,
Na grzech mój naznacz, jaką chcesz, pokutę,
Chociaż zgrzeszyłem tylko przez omyłkę.
Don Pedro.  Jak ja; jednakże, ażeby starcowi
Dać dostateczne zadośćuczynienie,
Pod każdy ciężar chętnie ugnę szyję,
Który mi zechce włożyć za pokutę.
Leonato.  Nie mogę żądać rzeczy niepodobnej,
Żebyście z grobu córkę mą wskrzesili;
Lecz niech przynajmniej cały lud w Messynie
Wie, jak niewinnie dziecię me umarło.
Jeśli was boleść natchnie smutną pieśnią,
Idźcie tej nocy, przy grobie jej przodków,
Idźcie ją nucić kościom jej niewinnym.
Do mego domu przyjdźcie jutro rano.
A ty, gdy moim zięciem być nie możesz,
Bądź choć synowcem, bo mój brat ma córkę,
Mojej umarłej żywy prawie obraz;
To dzisiaj nasza jedyna dziedziczka,
Na nią kuzynki wszystkie przenieś prawa,
A moja zemsta umrze.
Klaudyo.  Dobry panie,
Szlachetność twoja łzy mi z ócz wyciska!
Twoją ofiarę przyjmuję, a odtąd
Biednego Klaudya rozrządzaj losami.
Leonato.  Więc jutro czekam na wasze przybycie,
Teraz was żegnam. Tego zaś tu łotra
I Małgorzatę stawim oko w oko,
Przypuszczam bowiem, że twój brat pieniędzmi
Ją także wciągnął do tej czarnej zbrodni.
Borachio.  Nie, na mą duszę, ona jest niewinna;
Co robi, mówiąc ze mną, nie wiedziała;