Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   140   —

Które stwierdzają treść całą mej księgi,
Gardź moim wiekiem, mojem powołaniem,
I gardź powagą mojego kapłaństwa,
Jeśli to słodkie i niewinne dziecię
Nie jest ofiarą okrutnego błędu.
Leonato.  Nie, nie, mój ojcze! nie, to być nie może!
To znak jedyny ostatków jej cnoty,
Że nie chce dodać do wszystkich swych grzechów
Krzywoprzysięstwa. Niczemu nie przeczy.
Na co więc szukać daremnych wymówek
Sromocie w całej odkrytej nagości?
Mnich.  Kto jest mąż, którym obwinia cię książę?
Hero.  Imię to wiedzą ci, którzy mnie skarżą,
Ja nie wiem wcale.
Jeśli mąż żyje, którego znam więcej,
Niżeli skromność dziewicza dozwala,
Niech miłosierdzia grzechy me nie znajdą!
Ojcze mój drogi, jeśli to się sprawdzi,
Że tej północy, lub że kiedykolwiek
Wiodłam z mężczyzną samotne rozmowy,
Brzydź się mną, gardź mną, zamęcz mnie okrutnie!
Mnich.  Błąd jakiś straszny książąt zwikłał myśli.
Benedyk.  Wiem, że w dwóch sercu honor mieszka czysty;
Jeśli w tej sprawie mądrość ich zawiodła,
To bękart Juan sprawcą będzie złego,
Bo dusza jego czarne knuje spiski.
Leonato.  Jeśli się sprawdzi to, co o niej mówią,
Ręką ją własną rozszarpię na części;
Lecz jeśli czysty honor jej skrzywdzili,
Niech najdumniejszy drży na moje imię!
Czas w moich żyłach krwi tak nie wysuszył,
Wiek tak nie pożarł mojego rozumu,
Los tak zasobów moich nie roztrwonił,
Zły żywot tak mnie nie obrał z przyjaciół,
Aby w tej sprawie nie poczuli jeszcze
Siły ramienia, rozumu potęgi,
Dostatku środków i przyjaciół liczby,
Z którymi wszystko z lichwą im zapłacę.