Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   134   —

Kwasek.  Nic łatwiejszego, panie. Straż nasza tej nocy, uczciwszy uszy, jaśnie panie, złapała parę najwierutniejszych łotrów z całej Messyny.
Ciarka.  Poczciwy staruszek, ale straszny gaduła, bo jak to mówią: starość w progi, rozum w nogi. Cóż robić? Boże dopomóż! dziwne dzieją się rzeczy na świecie. Dobrze powiedziałeś, sąsiedzie Kwasku, Bóg jest miłosierny, a gdy dwóch ludzi na jednym koniu jedzie, to jeden siedzieć musi z tyłu. Zresztą, poczciwa dusza, na honor, nigdy poczciwsza bożego nie jadła chleba. Lecz we wszystkiem chwalmy Pana; nie wszyscy ludzie na jedno kopyto; ach, biedny, drogi sąsiad!
Leonato.  To prawda, sąsiedzie, nie dorósł cię jeszcze.
Ciarka.  Bóg rozdziela zdolności.
Leonato.  Muszę was pożegnać.
Ciarka.  Jeszcze słowo, jaśnie panie. Nasza straż, jaśnie panie, jak już powiedziałem, złapała dwóch nie lada ichmościów, których chcielibyśmy stawić dziś rano na wywód słowny przed jaśnie panem.
Leonato.  Wysłuchajcie ich sami, a przynieście mi raport. W tej chwili zbyt jestem zatrudniony, jak to widzicie sami.
Ciarka.  Mądrej głowie dość dwie słowie. Verbum sat.
Leonato.  Przed odejściem wychylcie szklankę wina. Bądźcie zdrowi. (Wchodzi Posłaniec).
Posłaniec.  Zebrani goście czekają tylko, żeby jaśnie pan oddał córkę narzeczonemu.
Leonato.  Idę. Jestem gotów. (Wychodzą: Leonato i Posłaniec).
Ciarka.  Idź, dobry kolego, idź do Jury Węgielka, i powiedz mu, żeby przyniósł pióro i kałamarz do turmy, weźmiemy tych paniczów na indagacyę.
Kwasek.  A trzeba się wziąć do tego z rozumem.
Ciarka.  Nie będziemy szczędzić rozumu, a ja zaręczam ci, że tu (uderza się w czoło) dosyć jest oleju, żeby ich jak należy wyspowiadać. Sprowadź tylko uczonego pisarza, aby spisał całą ekskomunikacyę; czekam na was w turmie. (Wychodzą).