Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   324   —

Życie stawiając na szwank, jam wyzwolił
Z niebezpieczeństwa twój honor i miłość.
Zapłać mi jednem twem pięknem spojrzeniem,
Bo mniej od ciebie nie mogę wymagać,
A i ty sama mniej dać mi nie możesz.
Walentyn  (na str.). Jak snom podobne, co widzę i słyszę!
Miłości, daj mi na chwilę cierpliwość!
Sylwia.  O, ja strapiona, o ja nieszczęśliwa!
Proteusz.  Zanim przybyłem, byłaś nieszczęśliwą,
Moja obecność wróciła ci szczęście.
Sylwia.  Najnieszczęśliwszą twój mnie widok robi.
Julia  (na str.). A mnie, gdy do twej zbliża się osoby.
Sylwia.  W lwa zgłodniałego gdybym wpadła paszczę,
Śniadaniem jego wolałabym zostać,
Niż mieć za zbawcę zdrajcę Proteusza.
Bóg widzi, jak mi drogim jest Walentyn,
Jego mi życie jak dusza ma cenne;
Z równą potęgą ^bo nie mogę więcej)
Krzywoprzysięzcą fałszywym się brzydzę.
Więc precz stąd! Przestań daremno mnie błagać.
Proteusz.  Jakżebym chętnie śmierci zajrzał w oczy
Za jedno twoje łagodne spojrzenie!
Stara to klątwa na miłość rzucona,
Że kochającym gardzi ubóstwiona.
Sylwia.  Że kochającej Proteusz nie kocha.
Pierwszą twą miłość w sercu Julii czytaj;
Czy wtedy wiary twej nie zatwierdziłeś
Tysiącem przysiąg? Wszystkieś je dziś zmienił,
Dla mej miłości, na krzywoprzysięstwa.
Nie masz dziś wiary, albo masz dwie razem,
A tysiąc razy lepiej nie mieć żadnej.
Podwójna wiara, to jedna za wiele.
Zdrajco dobrego twego przyjaciela!
Proteusz.  A kto w miłości na przyjaźń pamięta?
Sylwia.  Wszyscy, z wyjątkiem tylko Proteusza.
Proteusz.  Jeśli słów tkliwych łagodna wymowa
Twej zimnej duszy poruszyć nie może,
Potrafię użyć żołnierskich zalotów,