nej prawdy chciałby tysiące kłamstw przemycić, wart, żeby go raz słuchać, a trzy razy przez kij przesadzić. Witaj, kapitanie.
Bertram. Czy zaszło jakie nieporozumienie między tym panem a tobą, monsieur?
Parolles. Nie wiem, jak popadłem w niełaskę dostojnego pana.
Lafeu. Ugrzązłeś tam z butami i ostrogami jak błazen w pasztecie, a myślę, że się stamtąd wydrapiesz, nim cię zapytają, jak się tam dostałeś.
Bertram. Być może, panie, że się pomyliłeś w twoim o nim sądzie.
Lafeu. Zostanę jednak przy mojem zdaniu, choćbym go spotkał przy pacierzu. Zegnam cię, panie; wierzaj mi, niema jądra w tym lekkim orzechu; dusza tego człowieka jest w jego ubiorze, nie ufaj mu w sprawach wielkiej wagi. Ugłaskałem niejednego z takich paniczów i znam ich naturę. Adieu, monsieur, mówiłem o tobie lepiej, niż zasłużyłeś, niż możesz kiedykolwiek zasłużyć, ale powinnością naszą dobrem za złe płacić (wychodzi).
Parolles. Wielki dziwak z tego magnata, na honor.
Bertram. I ja tak myślę.
Parolles. Jakto, czy go nie znasz?
Bertram. Znam go, powszechne przyznaje mu zdanie
Wiele zasługi. Lecz otóż i krzyż mój!
Helena. Posłuszna wszystkim rozkazom twym, panie,
Byłam u króla i mam pozwolenie
Dwór ten opuścić; lecz wprzódy król pragnie
Sam na sam krótką mówić z tobą chwilę.
Bertram. Królewska wola znajdzie posłuszeństwo.
Niech cię nie dziwi me postępowanie,
Na pozór sprzeczne z mojem położeniem,
Z świętością nowych moich powinności;
Lecz mnie tak wszystko zaszło niespodzianie,
Że statku jeszcze myśl nie może znaleźć,
I to mnie zmusza prosić cię, Heleno,
Żebyś natychmiast spieszyła do domu,