Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tam złotnik stwierdził fałszywą przysięgą,
Żem dziś od niego łańcuszek odebrał,
Choć, Bóg mi świadkiem, nigdym go nie widział;
Za dług zmyślony uwięzić mnie kazał:
Byłem posłuszny, ale zaraz sługę
Po rulon złota wysłałem do domu;
Gdy go nie przyniósł, prosiłem sierżanta,
By ze mną poszedł do mego mieszkania.
W drodze spotkałem żonę mą i siostrę
W krzykliwym tłumie ulicznej gawiedzi,
Z nią doktor Szczypak, łotr z wywiędłą twarzą,
Prawdziwy szkielet, kuglarz obszarpany,
Zgłodniały prorok, czysty trup chodzący.
Łotr się ten podjął roli czarownika,
Patrzał mi w oczy i pulsu mi macał,
I śmiał bezczelnie żonie mej powiedzieć,
Ze niewątpliwie dyabeł mnie opętał.
Więc zaraz gawiedź rzuciła się na mnie,
I związanego niosła jak barana,
W wilgotnym lochu z sługą mnie zamknęła.
Wkońcu zębami więzy me rozgryzłem,
I wolny, książę, do nóg twych się rzucam,
A sprawiedliwej domagam się kary
Za ciężkie krzywdy i gwałt niesłychany.
Angelo.  O tyle mogę zaświadczyć, że w domu
Nie obiadował, że mu drzwi zamknięto.
Książę.  A czy łańcuszek z twoich rąk odebrał?
Angelo.  Odebrał, książę. Nim wpadł do klasztoru,
Wszyscy na jego widzieli go szyi.
2 Kupiec.  I ja przysięgam, żem na własne uszy
Słyszał, jak sam się do tego przyznałeś,
Czego się przody wyparłeś na rynku.
Słowo za słowo, dobyliśmy szabel;
Po pierwszem starciu wbiegłeś do klasztoru,
Skąd, jak przypuszczam, cudem się wyrwałeś.
Ant. z Ef.  W tych murach moja nie postała noga,
Nigdy się z tobą na szable nie ściąłem,
I nie widziałem łańcuszka, jak żyję,