Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Król Filip.  Kto królem waszym, Andegaweńczycy?
I. Obyw.  Król Anglii, skoro rozpoznamy króla.
Król Filip.  W nas go uznajcie, praw jego obrońcach.
Król Jan.  W nas, naszych własnych praw przedstawicielu,
W nas, co prowadzim do was osobiście
Waszego pana, jak pana tej ziemi.
I. Obyw.  Silniejsza od nas przeczy temu władza.
Wiedzeni trwogą, w murach zamykamy
Nasze skrupuły, póki naszej trwodze
Król niewątpliwy końca nie położy.
Bękart.  Przez Boga, szydzą z was nędzne mieszczuchy,
Skryci bezpiecznie za murów blankami,
Skąd, jak na scenie, patrzą obojętnie
Na waszych sporów krwawe widowisko.
Radzę wam przeto, potężni królowie,
Jerozolimskim wzorem buntowników,
Na chwilę węzłem przyjaźni się związać
I na te mury wspólny gniew wymierzyć.
Niech działa wasze, po czeluść nabite,
Otoczą miasto od wschodu na zachód,
Aż piorunowym grzmotem w proch zamienią
Kamienne żebra zuchwałego miasta.
Niech deszcz ognisty leje na tych łotrów,
Aż się na gruzach domów rozwalonych
Nagimi jak to powietrze obaczą.
Rozdzielcie potem zjednoczone siły
I pomieszane na chwilę sztandary,
Twarz na twarz, oręż obróćcie na oręż:
Niechaj fortuna wybierze kochanka,
Któremu na swej miłości zadatek
Da w pocałunku chwałę i zwycięstwo.
Jak wam do smaku ta rada, królowie?
Czy nie zaprawna solą polityki?
Król Jan.  Na te niebieskie nad głowami sklepy,
Pochwalam wniosek. Powiedz, Francyi królu,
Czy wspólnie miasto obrócim w perzynę,
Potem rozstrzygniem, kto ma w niem królować?
Bękart.  Jeśli masz w sobie królewskiego ducha.