Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/402

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pistol.  Niech niebo cię strzeże i utrzymuje, najdostojniejsza latorośli chwały!
Falstaff.  Niech cię Bóg zachowa, słodkie moje chłopię!
Kr. Henr.  Sędzio mój, przemów do tego pustaka.
W. Sędzia.  Czyś rozum stracił? Wiesz, do kogo mówisz?
Falstaff.  Do ciebie mówię, mój królu Jowiszu!
Moje serduszko!
Kr. Henr.  Ja nie znam clę starcze.
Weź się do modlitw; jakże źle przystają
Do białych włosów żarty i błazeństwa!
Długo o takim marzyłem człowieku,
Starym, bezczestnym, rozpustą wydętym;
Lecz rozbudzony mem gardzę marzeniem.
Myśl odtąd więcej o twojem zbawieniu,
Mniej o twem ciele; wyrzecz się obżarstwa,
Pomnij, że grób się przed tobą otwiera
Trzykroć przestrzeńszy niż dla innych ludzi.
Nie odpowiadaj mi błazna słowami;
Nie myśl, że jestem, czem niedawno byłem,
Bo Bóg wie o tem, a świat się przekona,
Żem się na zawsze przeszłości mej wyrzekł,
Jak się wyrzekam dawnych towarzyszy.
Kiedy usłyszysz, że jestem, jak byłem,
Powrócisz do mnie i będziesz, jak byłeś,
Rozpusty mojej stróżem, karmicielem;
Lecz dziś, pod karą śmierci cię wyganiam,
Jak już wygnałem resztę zwodzicieli
Od mej osoby na dziesięć mil drogi.
Potrzeby twoje dostatnio opatrzę,
By cię do złego nie popchnęła nędza.
Skoro się dowiem, żeś obyczaj zmienił,
Wedle sił twoich i twojej zasługi,
Dam ci posadę. Polecam ci, Sędzio,
Ścisłe rozkazów moich wykonanie.
A teraz, idźmy.

(Wychodzą: Król i orszak).

Falstaff.  Mości Płytku, winienem ci tysiąc funtów.
Płytek.  Winieneś, sir Johnie, a pragnąłbym zabrać je z sobą.