Słuchaj, ty przeklęty szelmo z flakowatą twarzą, jeśli poronię dziecko, które teraz noszę, lepiejby było dla ciebie twoją własnę matkę uderzyć, ty papierowolicy łajdaku.
Gospod. Ach, gdyby sir John powrócił! Zrobiłby on z tego krwawą sprawę dla kogoś. Chciałabym, żeby owoc jej żywota nie doszedł.
1. Polic. Jeśli nie dojdzie, to będziesz znowu miała dwanaście poduszek, gdy teraz masz ich tylko jedenaście. Ale w drogę ze mną, bo umarł człowiek, któregoście zbiły przy pomocy Pistola.
Dorota. Słuchaj, ty chudeuszu w trybularzu, wyrobię ja ci za to uczciwą chłostę, ty niebiesko-mundurny łajdaku, ty brudny, wygłodniały ceklarzu; jeśli ty nie dostaniesz chłosty, to ja się wyrzeknę krótkich spódniczek.
1. Polic. Dobrze, dobrze, błędna rycerko, bardzo dobrze.
Gospod. Ha, żeby też prawo tak górowało nad gwałtem!
Niechże i tak będzie! Toć utrapienie płodzi radość.
Dorota. Idźmy, łajdaku, idźmy; prowadź mnie do sędziego.
Gospod. Tak jest, prowadź, ty wygłodniały ogarze!
Dorota. Ty widmo! ty kościotrupie!
Gospod. Ty szkielecie, ty!
Dorota. Prowadź, ty chudeuszu, prowadź, ty łajdaku!
1. Polic. Dobrze, dobrze. (Wychodzą).
1. Mastal. Więcej mat! więcej mat!
2. Mastal. Już po dwakroć ozwały się trąby.
1. Mastal. Będzie druga, nim wyjdą z koronacyi. Śpiesz się. (Wychodzą. — Wchodzą: Falstaff, Płytek, Pistol, Bardolf i Paź).
Falstaff. Stań tu przy mnie, mości Robercie Płytku. Wyrobię ci łaskę u króla. Mrugnę na niego, gdy będzie przechodził, a uważaj tylko, jakie znajdę u niego przyjęcie.