Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/389

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czyć. A teraz, panie, czy mamy zasiać przenicę na Wysokiem Polu?
Płytek.  Ani wątpliwości, Dawy, kosmatkę. A co do kucharza Wilhelma, czy nie mamy w domu młodych gołąbków?
Davy.  Mamy, panie. Oto rachunek kowala za podkowy i lemiesze.
Płytek.  Przejrzyj i zapłać. — Nie, nie, sir Johnie, nie przyjmuję żadnych ekskuz.
Davy.  A teraz, panie, wiadro na gwałt krzyczy o nową obręcz. Czy macie, panie, myśl wytrącić z zasług Wilhelma za worek, który stracił onegdaj na jarmarku w Hinckley?
Płytek.  Zapłaci mi za niego. Otóż, Davy, musimy mieć kilka gołąbków, parę kur krótkonogich, barani udziec i jakich tam kilka smacznych łakoci w dodatku. Powiedz to kucharzowi Wilhelmowi.
Davy.  Czy wojak ten, panie, na całą noc u nas zostanie?
Płytek.  Tak jest, Davy; chcę go utraktować. Przyjaciel na dworze znaczy więcej niż trojak w kieszeni. Przyjmij uczciwie jego ludzi, Davy, bo to wszystko hultaje, co umieją kąsać.
Davy.  Ale pewno nie lepiej, panie, niż są kąsani, bo wszyscy strasznie brudną mają bieliznę.
Płytek.  Nie zły koncept, Davy. A teraz zrób, co powiedziałem.
Davy.  Proszę was, panie, raczcie poprzeć sprawę Wilhelma Visor z Klemensem Perkes z Góry.
Płytek.  Odebrałem już niejedną skargę, Davy, na tego Visora; Visor ten wierutny to hultaj, jak wiem z pewnością.
Davy.  Nie przeczę, wielmożny panie, że to hultaj, ale nie daj Boże, wielmożny panie, aby hultaj nie znalazł poparcia na prośbę przyjaciela. Uczciwy człowiek, wielmożny panie, może mówć sam za sobą, czego nie może hultaj. Służyłem wam wiernie, wielmożny panie, przez te ostatnie lat ośm, a jeśli nie potrafię, raz lub dwa razy na kwartał, uratować hultaja od napaści uczciwego człowieka, nie wielki mój kredyt u wielmożnego pana. Hultaj jest moim uczciwym