Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/385

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czas wam, sąsiedzi, zbyć się swych szumowin;
Jeżeli macie jeszcze jakich łotrów,
Co klną, hulają, piją i tańcują,
Kradną, mordują i najstarszych zbrodni
W najnowszy sposób umią się dopuszczać,
Cieszcie się, — wkrótce przestaną was dręczyć;
Ich grzech potrójny Anglia w dwój ozłoci;
Anglia ma dla nich urząd, honor, władzę,
Bo Henryk piąty z paszczy rozpustników
Zerwał kaganiec, pies wściekły swe zęby
Będzie bezpiecznie kąpał w krwi niewinnej.
Biedne królestwo moje! dziś dręczone
Domowej wojny bolesną chorobą,
Gdy rząd mój nie mógł twych przytłumić buntów,
Co zrobisz, kiedy bunt twym będzie rządem?
Ach, znowu głuchą zostaniesz pustynią,
Siedzibą wilków, twych dawnych mieszkańców!
Ks. Henryk  (klęka). O, przebacz królu! Gdyby mi łzy moje
Słów w ustach gorzką nie zalały falą,
Twojebym krwawe zatrzymał wyrzuty,
Nim twą głęboką objawiłeś boleść,
Nim cię prąd żalu tak daleko poniósł.
Odbierz koronę; a niechaj Ten raczy,
Co nieśmiertelną w niebie ma koronę,
Długo na twojej zostawić ją skroni!
Jeśli dla innych kocham ją powodów,
Jak, że jest godłem twojego honoru,
Niech nigdy z ziemi tej więcej nie wstanę,
Na której klęczę w pokornej postawie,
Wewnętrznych uczuć wiedziony natchnieniem!
Niebo mi świadkiem, że kiedym się zbliżył,
Kiedym królewskie usta bez tchu znalazł,
Śmiertelne zimno serce mi zalało.
Jeżeli kłamię, niech zginę w obłędzie,
Nim dnia doczekam, w którym niewątpliwie
Będę mógł dowieść niewiernemu światu,
O jak szlachetnej rozmyślałem zmianie!
Patrząc na ciebie, myśląc, że umarłeś —