Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Lecz przyjdą czasy“, mówił dalej Ryszard,
„Lecz przyjdą czasy, w których grzech ten sprośny
Jak zły wrzód wzbierze i pęknie zgnilizną“.
I ciągnął czasów dzisiejszych proroctwo,
Naszej przyjaźni gwałtowne zerwanie.
Warwick.  W życiu każdego człeka są wypadki,
Które przeszłości żywem są odbiciem;
Ktoby je śledził, prawie bez zawodu,
W głównych zarysach może prorokować
Zdarzenia śpiące jeszcze w łonie czasu,
W wątłym tam jeszcze zarodku owite,
Co z czasu biegiem na jaw się wyklują.
Na obraz taki gdy swe oczy wlepił,
Król Ryszard przyszłość czytał niewątpliwą,
Ze Northumberland, jego wtedy zdrajca,
Do większej wzrośnie z ziarna tego zdrady,
Która, by głębiej korzenie zapuścić,
Nie znajdzie gruntu innego prócz ciebie.
Król Henr.  A więc wypadki te są koniecznością?
Toż jak konieczność przyjąć je nam trzeba,
Jak nas konieczność do czynu dziś woła.
Mówią, że biskup z hrabią Northumberland,
Wiodą do boju pięćdziesiąt tysięcy.
Warwick.  To być nie może. Wieść podobna echu,
Ma zwyczaj dwoić wszystko, co ją trwoży.
Idź, królu, spocząć bez żadnej obawy,
Bo hufce, które wyprawiłeś dotąd,
Łatwe nad nimi odniosą zwycięstwo.
Dla twojej większej, panie mój, pociechy
Dodam, żem właśnie odebrał wiadomość
O niewątpliwej śmierci Glendowera.
Zdrowie twe, królu, już od dni piętnastu
Nadwyrężone; bezsenne te noce
Powiększyć tylko mogą twe cierpienia.
Król Henr.  A więc usłucham twojej dobrej rady.
Gdybym domowych wrogów zdołał zgładzić,
Do Świętej Ziemi chciałbym was prowadzić.

(Wychodzą).