Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Falstaff.  Jeśli kucharz przychodzi w pomoc obżarstwu, wy przychodzicie w pomoc chorobom; wasz to prezent, Doroto, wasz to prezent, zgódź się na to, biedna moja cnotko, zgódź się na to.
Dorota.  To prawda, dajemy wam nasze łańcuszki i nasze klejnoty.
Falstaff  (śpiewa): „Perły, łańcuszki, sygnety“.
Bo kto się walecznie sprawił, wraca kulawy, jak ci wiadomo; wraca z wyłomu z piką walecznie pogiętą, idzie do doktora walecznie, rzuca się na podsadzone miny walecznie.
Dorota.  Bodajeś wisiał, błotnisty węgorzu, bodajeś wisiał!
Gospod.  Na uczciwość, zawsze po staremu, nie możecie się spotkać, żeby się nie kłócić. Jesteście oboje opryskliwi, jak dwie suche grzanki. Nie może jedno znosić drugiego wywarów. Ależ do licha, jedno musi znosić (do Doroty), a tem jednem ty być musisz. Jesteś słabszem naczyniem, jak to mówią, próżniejszem naczyniem.
Dorota.  A czy może słabe, próżne naczynie znieść tak ogromny antał? Toć w nim jest cała piwnica zamożnego kupca w Bordeaux; nie widziałaś nigdy ładowniejszego okrętu. — No, zbliż się; rozstańmy się jak dobrzy przyjaciele, Jasiu. Idziesz na wojnę, a czy cię znowu kiedykolwiek zobaczę, nikt sobie o to nie suszy głowy.

(Wchodzi Posługacz).

Posług.  Chorąży Pistol jest na dole i chciałby mówić z tobą panie.
Dorota.  Co? ten szubienicznik? ten obrzydły warchoł? Nie wpuszczaj go; to łotr z najniewyparzeńszą gębą w całej Anglii.
Gospod.  Jeśli to warchoł, nie wpuszczaj go, nie, na uczciwość. Muszę żyć z sąsiadami; nie chcę u siebie warchołów. Mam dobre imię i dobrą sławę u najuczciwszych. Zarygluj drzwi; niema tu miejsca dla warchołów. Nie żyłam do dziś, żeby przyjmować teraz warchołów; zarygluj drzwi, proszę cię.
Falstaff.  Czy słyszysz, gospodyni?