Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/335

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ks. Henr.  Cicho!
Poins  (czyta). „Będę naśladował dostojnych Rzymian krótkością — chce zapewne powiedzieć oddechu, dychawicznik. — „Polecam ci się, polecam cię Bogu i żegnam cię. Nie pospolituj się zbytecznie z Poinsem, bo on do tego stopnia twoich względów nadużywa, iż przysięga, że masz wziąć siostrę jego Halkę za żonę. Żałuj za twoje grzechy, jeśli znajdziesz wolną po temu chwilę, i bądź zdrów. Twój, tak lub nie (co się znaczy stosownie do tego, jak będziesz go traktował). Jaś Falstaff z moimi przyjaciółmi. John z moimi braćmi i siostrami, a sir John z całą Europą“. Milordzie, umaczam list ten w winie i zjeść mu go każę.
Ks. Henr.  To jest każesz mu zjeść dwadzieścia jego wyrazów. Ale czy na prawdę tak mnie traktujesz, Edziu? Czy muszę wziąć twoją siostrę za żonę?
Poins.  Bodaj biedna dziewka na nic gorszego nie trafiła! ale nigdy tego nie mówiłem.
Ks. Henr.  Dobrze, dobrze. Tak to stroimy sobie żarty z czasem, a duchy mądrych siedzą w chmurach i śmieją się z nas. Czy pan twój jest tu w Londynie?
Bardolf.  Tak jest, milordzie.
Ks. Henr.  Gdzie wieczerza? Czy zawsze stary odyniec tuczy się w starym chlewie?
Bardolf.  W starej swojej gospodzie, w Eastcheap.
Ks. Henr.  W jakiem towarzystwie?
Paź.  Efezejczyków, milordzie, starego kościoła.
Ks. Henr.  Czy wieczerzają z nim jakie kobiety?
Paź.  Tylko pani Żwawińska i Dorota Drzej-Prześcieradło.
Ks. Henr.  Cóż to za poganka?
Paź.  Bardzo zacna szlachcianka, krewna mojego pana.
Ks. Henr.  Tak właśnie krewna, jak parafialne jałowice są krewne miejskiego byka. A gdybyśmy ich zeszli, Edziu, przy ich wieczerzy?
Poins.  Jestem twoim cieniem, milordzie, pójdę wszędzie za tobą.