Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzą, to dobrze; jeśli nie, niech grzech ten spadnie na ludzi, których powinnością nagradzać męstwo. Będę do upadłego utrzymywał, że tę ranę w udo ja mu zadałem, i gdyby żył, a chciał temu przeczyć, do kroćset beczek! dałbym mu do zjedzenia kawałek mojej szabli.
Ks. Jan.  Nigdym dziwniejszej powieści nie słyszał.
Ks. Henr.  Boć to i człowiek najdziwniejszy, bracie.
Więc weź na barki szlachetne to brzemię;
Jeśli to kłamstwo może ci posłużyć,
Dam mu pozłotę jak zdołam najlepszą.

(Słychać sygnał odwrotu).

To znak odwrotu: zwycięstwo jest nasze.
Chodź ze mną, bracie, policzyć na placu
Przyjaciół naszych żywych i poległych.

(Wychodzą: książę Henryk i książę Jan).

Falstaff.  I ja pociągnę za nimi, po nagrodę, jak powiadają. Kto mnie nagrodzi, niech mu to Pan Bóg wynagrodzi! Jak zostanę wielkim, zrobię się cieńszym, bo wezmę na purgans, wyrzeknę się kseresu i zacznę uczciwe życie, jak na magnata przystoi. (Wychodzi unosząc trupa).

SCENA V.
Inna część placu boju.
(Przy odgłosie trąb wchodzą: król Henryk, książę Henryk, książę Jan, Westmoreland i inni; Worcester i Vernon jako jeńcy).

Król Henr.  Taka to zawsze na bunt spada kara.
Lordzie Worcester, pośle przeniewierczy,
Przez twoje usta wszystkim wam posłałem
Me przebaczenie, łaskę, miłość moją,
A tyś słów moich przekręcił znaczenie,
Twego synowca ufność oszukałeś.
Trzech z mojej strony zabitych rycerzy,
I hrabia jeden, i tysiące innych
Tejby godziny cieszyło się życiem,
Gdybyś jak dobry poniósł chrześcijanin
Poselstwo moje armii buntowników.