Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pomyślą bowiem ludzie nieświadomi
Powodów jego tu nieobecności,
Że hrabia nasze potępia działania
Przez swoją mądrość i wierność królowi.
Rozważ, jak zdolne takie przypuszczenie
Ostudzić zapał naszego stronnictwa,
W powątpiewanie sprawę naszą poddać.
Wiecie, że pierwsi biorąc się do szabli,
Strzedz się musimy od zbytku rozwagi,
I szczelnie wszystkie pozatykać szpary,
Któremi oko mogłoby rozumu
Rzucić ciekawe swe na nas spojrzenie.
Teraz, twojego ojca nieobecność
Zdziera zasłonę, i w całej nagości
Niebezpieczeństwo stawia nieświadomym,
O którem przody ani się im śniło.
Hotspur.  Nazbyt głęboko twoich szukasz wniosków;
Ja znów inaczej tłómaczę tę sprawę:
Widzę, że ojca mego nieobecność
Blask rzuca większy na śmiały nasz zamach,
Lepsze mniemanie u świata nam jedna,
Bo ludzie będą zmuszeni przypuścić,
Że jeśli możem bez jego pomocy
Całej monarchii śmiałe stawić czoło,
To połączeni z jego hufców siłą,
Przewrócim wszystko do góry nogami.
Wszystko więc jeszcze bezpieczne i całe.
Douglas.  Jak pragnie serce. Zresztą, w naszej Szkocyi
Nikt jeszcze słowa: trwoga, nie wymówił.

(Wchodzi sir Ryszard Vernon).

Hotspur.  Mój kuzyn, Vernon! Witamy cię z duszy.
Vernon.  Daj Boże, aby godne powitania
Wieści me były! Hrabia Westmoreland
Z siedmiotysięczną armią na nas ciągnie,
Z nim Jan Lancaster.
Hotspur.  Nic złego; co więcej?
Vernon.  Słyszałem także, że i król wyruszył,
Że forsownymi śpieszy tu marszami