Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niech twej dobroci balsam zgoi rany
Mej zastarzałej niewstrzemięźliwości;
Gdy nie, żywota koniec zrywa wszystko;
Jam gotów raczej tysiąc razy umrzeć,
Niż śluby moje zgwałcić choć na jotę.
Król Henr.  To wyrok śmierci buntowników kroci.
Hufce ci moje z ufnością powierzam. (Wchodzi Blunt).
Co tam nowego? z twych oczu znać pośpiech.
Blunt.  Pośpiechu żąda sprawa, którą niosę.
Mortimer z Szkocyi przysyła nowiny,
Że Douglas już się połączył w Shrewsbury,
Jedynastego dnia tego miesiąca,
Z buntownikami; nigdy większy zastęp,
Byle z nich każdy w przedsięwzięciu dotrwał,
Ziemi tej burzą nie groził straszniejszą.
Król Henr.  Dzisiaj wyruszył hrabia Westmoreland,
A z nim pociągnął syn mój, Jan z Lancaster,
Bo te nowiny są już pięć dni stare.
Ty, mój Henryku, w przyszłą środę ruszysz,
Ja sam we czwartek; Bridgenorth miejsce zejścia.
Henryku, weźmiesz drogę na Gloucestershire.
Biorąc na wagę wszystkie nasze sprawy,
Upłynie jeszcze jakich dni dwanaście,
Nim w Bridgenorth wszystkie skoncentrujem siły.
Idźmy! spraw ważność pośpiechu nas uczy,
A każda zwłoka wrogów naszych tuczy. ( Wychodzą).

SCENA III.
Eastcheap. Izba w oberży pod Głową Odyńca.
(Wchodzą: Falstaff i Bardolf).

Falstaff.  Bardolfie, czy nie podupadłem nikczemnie od tej ostatniej rozprawy? Czy się widocznie nie topię, czy nie niknę? Patrz tylko, moja skóra wisi na mnie, jak starej pani przestrona suknia; pomarszczyłem się, jak zwiędła reneta. Co robić! Wezmę się do pokuty czemprędzej, póki jeszcze zostało mi trochę mięsa;