Falstaff. Słuchajno, Jedwardku, jeśli zostanę w domu, a nie pójdę, powieszę cię za to, że sam tam poszedłeś.
Poins. Więc ze mną, zuchy?
Falstaff. Henrysiu, czy i ty z nami?
Ks. Henr. Co? ja rabować? ja złodziejem? Nie, nigdy, daję słowo.
Falstaff. Niema w tobie ani kropli uczciwości, męstwa i koleżeństwa; nie pochodzisz ty z krwi królewskiej, skoro nie masz serca bić się za imperyała.
Ks. Henr. Więc dobrze, choć raz w życiu będę wartogłowem.
Falstaff. To mi się nazywa pięknie mówić.
Ks. Henr. Ale nie, niech się co chce dzieje, zostanę w domu.
Falstaff. To ja zostanę zdrajcą, gdy ty zostaniesz królem.
Ks. Henr. Mniejsza o to.
Poins. Sir John, zostaw mnie sam na sam z księciem, a takie mu przedstawię powody do tej wyprawy, że pójdzie z nami bez wahania.
Falstaff. Daj ci Boże ducha perswazyi, a jemu uszy chętne korzystać z dobrej rady, aby, co powiesz, potrafiło go wzruszyć, a co usłyszy, potrafiło go przekonać, aby prawdziwy książę, dla rozrywki, został fałszywym złodziejem, biedne bowiem nadużycia naszego czasu potrzebują zachęty. Bądźcie zdrowi! Znajdziecie mnie w Eastcheap.
Ks. Henr. Bądź zdrów, moja ty spóźniona wiosno! Bądź zdrów, moje ty lato świętego Marcina.
Poins. Mój dobry, jak miód słodziuchny książę, jedź z nami jutro. Mam w głowie figla, którego sam jeden wypłatać nie mogę. Falstaff, Bardolf, Peto i Gadshill obedrą ludzi, na których zastawiliśmy już łapki; nas dwóch tam nie będzie, a jeśli, gdy już łup posiędą, my ich znowu nie obedrzemy, to mi zdejmiesz z ramion tę głowę.
Ks. Henr. Ale jak się od nich w drodze odłączyć?
Poins. Przed nimi lub po nich wyruszymy, wyznaczając miejsce zboru, gdzie łatwo nam będzie nie przybyć; tak więc sami ruszą na wyprawę; ledwo dokonają dzieła, wpadniem im na karki.