Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zgiętym gałęziom daj także podporki.
Ty jak kat pójdziesz, poucinasz głowy
Nazbyt raptownie płonkom wybujałym,
Zbyt górnym w naszej rzeczypospolitej:
Wszystko być musi równe pod mym rządem.
Ja z mojej strony pójdę chwasty plewić,
Darmo ciągnące płodnej ziemi soki,
Kradnące pokarm kwiatom użytecznym.
I Ogrodn.  Dlaczegóż mamy w tym szczupłym ogrojcu
Chować porządek, ład, uczciwe prawa,
I dawać przykład rządnego narodu,
Kiedy nasz ogród opasany morzem,
Cała ta ziemia chwastów teraz pełna,
Jej najpiękniejsze przyduszone kwiaty,
Jej owocowe drzewa nie obcięte,
Zwalone płoty, zdeptane kwatery,
A najpiękniejsze jej zioła, jedzone
Zębem gąsiennic?
Ogrodnik.  Skończ próżne gadanie.
Ten, który cierpiał tę bezrządną wiosnę,
Sam teraz dobiegł do swojej jesieni.
Chwasty bronione liści jego cieniem,
Co się go zdały tocząc podtrzymywać,
Przez Bolingbroka wyrwane z korzeniem:
Chcę mówić hrabia Wiltshire, Green i Bushy.
I Ogrodn.  Co? już nie żyją?
Ogrodnik.  Przepadli. Bolingbroke
Zabrał w niewolę króla rozrzutnika.
Ach, co za szkoda, że swego królestwa,
Jak my ogrodu, w porządku nie trzymał!
My, w swoim czasie, korę drzew ranimy,
By drzewa, nazbyt w sok i krew bogate,
Same się własnym nie zabiły zbytkiem.
Gdyby to samo i on w czasie zrobił
Z panami nazbyt w pychę rosnącymi,
I oni piękny posłuszeństwa owoc
W poręby dali, i onby go użył.
Bezużyteczne tniemy latorośle,