Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale mój honor nad żywot, mój ważę,
On na mym grobie bez skazy zostanie,
Shańbić go nie dam tobie nawet, panie.
Gdy miecz potwarzy duszę mą przeszywa,
Dobre me imię niesławą okrywa,
Jedyny balsam na śmiertelną bliznę
Krew tego serca, co daje truciznę.
Król Rysz.  Oddaj mu zakład jego, nie bądź głuchy:
Lwy mogą stłumić lamparta wybuchy.[1]
Norfolk.  Ale zamazać jego plam nie mogą.
Zdejm ze mnie hańbę, wróć mi sławę drogą,
A w dłoń twą chętnie zakład jego złożę.
Najdroższym skarbem co ziemia dać może,
Czysta jest sława; z sławą utraconą
Człowiek jest garścią błota ozłoconą.
Jako w żelaznej skrzyni klejnot drogi
Tak w prawej piersi jest dusza bez trwogi.
Tak się me życie z mym honorem sprzęga,
Że cios na honor i życia dosięga.
Za honor walczyć chętnie w szranki biegnę,
Żyłem honorem i za honor legnę.
Król Rysz.  (do Boling.) Rzuć jego zakład, daj przykład gdzie trzeba.
Boling.  Od grzechu tego niech mnie strzegą nieba!
W obliczu ojca, przed zuchwalstwem zdrajcy
Mam kroku cofnąć z trwogą winowajcy?
Zanim mój język tak honor mój splami,
Przody własnemi wyrwę go zębami,
Przód z krwią narzędzie plunę niewolnicze
Na tron podłości — Mowbraya oblicze.

(Wychodzi Jan z Gandawy).

Król Rysz.  Nie zwykłem prosić, ale rozkazywać.
Skoro daremnie chciałem was pogodzić,
Pod karą gardła bądźcie więc gotowi
Na dzień świętego Lamberta w Coventry.
Niech tam krwi waszej przygasi krynica
Ogień, co waszą nienawiść podsyca.

  1. Herbem Norfolka był złoty lampart.